wtorek, 27 kwietnia 2021

LOBO "Ostatni Czarnianin"

 Siemka, Dziś omówię Pierwszy komiks z Lobo, jaki pojawił się w naszym kraju. Był to "Ostatni Czarnianin" Powstał w 1994 roku. 


Za fabułę odpowiadał Keith Giffen, za dialogi Alan Grant, a za najważniejsze czyli rysunki Sam Simon Bisley, który był już wtedy bardzo znany jako rysownik komiksowego Batmana. Tak jak wspomniałem już w poprzednim wpisie jest to zupełnie nowa historia i geneza Lobo. I to jak się okazało było strzałem w dziesiątkę. Lobo od pierwszych kart komiksu pokazuje, że to nie jest kolejny super nadęty bohater w pelerynie ratujący miasto przed niebezpieczeństwem. Ten koleś ma gdzieś ratowanie ludzi z opresji a raczej inni są w opresji jeśli na niego się natkną. Od samego początku jesteśmy częstowani czarnym humorem i to w najlepszej postaci. To stanie się niejako wizytówką komiksów z Lobo aka. Ważniakiem. To jak i wręcz abstrakcyjny poziom brutalności. Ostatni czarnianin po drodze do swojego celu zwykle zostawia sporo przypadkowych ofiar. Nie warto denerwować Lobo a najlepiej schodzić mu z drogi. Zwykle ludzie przekonują się o tym za późno. 


    Przejdźmy do samej fabuły. Otóż Lobo otrzymuje specjalne zadanie transportu więźnia od Vrila Doxa. Leci na planetę z której będzie eskortować nieszczęśnika i jakież jest jego zdziwienie kiedy widzi kogo ma za zadanie dostarczyć do wskazanego punktu. Okazuje się, że jego plan anihilacji wszystkich mieszkańców Czarnii nie powiodło się do końca. Otóż przeżyła jego nauczycielka ze szkoły. Panna Tribb. Która to napisała biografię Lobo i teraz musi uciekać.



 W ramach ciekawostki warto wspomnieć, że w komiks są wkomponowane fragmenty niesławnej biografii, z której dowiadujemy się o jego genezie, historii a także wiele ciekawostek jego dotyczących. 



W międzyczasie widzimy jak samozwańczy wyznawcy Lobo czyli "Los Lobos" niszczą biblioteki, 



w których sprzedawana jest biografia Lobo napisana właśnie przez pannę Tribb. Kolejna ważna frakcja w opowieści to Liga Przyzwoitości złożona z kosmicznych dewotek, które zgorszone wspomnianą biografią, postanawiają wyruszyć jej tropem, w tym wypadku tropem Lobo, który ją eskortuję. 



Jako, że nauczycielka Ważniaka jest dość specyficzna w obyciu, to ściąga na siebie kolejne kłopoty. Kończy się na zdemolowanej kosmicznej stacji benzynowej i pobitymi kierowcami, którzy mieli problem z Panną Tribb. 



Nasz anty-bohater rusza dalej. Tym razem ląduje w jakimś kosmicznym, obskurnym hotelu, gdzie postanawia skontaktować się z bazą i złożyć raport, jednak znowu poprzez pewne komplikacje Lobo robi zadymę, zabija członków grupy baletowej, 



ale przynajmniej dowiaduje się, że lubi taki rodzaj ekspresji, tylko, że w krwawej oprawie, ale balet to balet. Tak oto kolejna frakcja rusza w pogoń za Ważniakiem. Żeby było jeszcze ciekawiej nasz łowca głów zostaje schwytany wraz z jego pasażerką przez statek "Komandosów Ortografii" 



Urządzają oni turniej ortograficzny. Jeśli ktoś się pomyli, to nie ma już okazji na drugą odpowiedź, gdyż martwi i ryby głosu nie mają, czy jakoś tak. Lobo przez pewien czas dobrze się bawi, bo o ironio dostaje hasła związane z jego fachem czyli zabijaniem. Jednak jak zwykle kończy się na rozlewie krwi. Jako, że nie miał najlepszego dnia postanawia się zabawić na planecie Biba-7 planecie rozrywki, jednak ta okazuje się nieco przereklamowana dla niego więc, żeby nieco podkręcić atmosferę ogłasza, że po 5 godzinach zacznie zabijać wszystko co się rusza. 



Imprezowicze nie mogą wprawdzie wiedzieć, że Lobo nie ma nawet tyle czasu, bo musi odstawić swój kłopotliwy nadbagaż do celu. Tak oto jak można by się domyślić wybucha kompletna panika, wszyscy starają się uciec z planety jak najszybciej a nie tak ostatni jak się wydawało Czarnianin ma trochę rozrywki. 

Wszystkie wspomniane frakcje czatują na Lobo w pobliżu planety i mają tego pecha, że wpadają na nich liczne statki uciekające przed domniemaną zagładą. Kończy się to jeszcze większą destrukcją, co podoba się Lobo. 


                                                      

W końcu Lobo dociera do punktu dostawy. Upewniwszy się, że w kontrakcie było tylko o dostarczeniu więźnia do celu żywego, a nic o jego dalszym losie, skręca kark Pannie Tribb i znowu jest numerem jeden ze swojej rasy. 



To tyle, mam nadzieję, że zbytnio się nie znudziliście czytając. Pozdro i do następnego wpisu. 


niedziela, 18 kwietnia 2021

Geneza postaci Lobo

    Hej. Pierwszy post będzie poświęcony genezie Lobo i krótkiej charakterystyce. Pewnie sporo osób albo w ogóle nie kojarzy postaci, albo wie tyle, że walczył z Supermanem, więc wprowadzenie będzie na miejscu :) Ad rem. Lobo został stworzony przez rysownika Keitha Giffena oraz scenarzystę Rogera Slifera w 1983 roku. Swój debiut miał w komiksie Omega Men #3 z 1983 roku. 



Jednak początkowo był postacią drugoplanową, choć można powiedzieć, że miał już swój unikalny charakter na podstawie którego zbudowano potem postać. Lobo był najemnikiem, należał do rasy Velorpian, była to bardzo wojownicza i krwiożercza i rządna władzy rasa, jej mieszkańcy posiadali zdolność szybkiej regeneracji oraz reprodukcji, która była zagrożeniem dla galaktyki, gdyż z tak szybkim rozrastaniem się wkrótce mogłaby zaatakować inne układy gwiezdne. Dlatego rasa Psionów, która badała badała rasę opracowała specjalną substancję, która wysterylizowała Velorpian i pozbawiła ich zdolności regeneracji. Jedynym, który koniec końców przetrwał był Lobo. Co do wyglądu to przypominał strojem arlekina. Mocno odbiegał od wizerunku jaki raczej zna większość czyli kosmicznego łowcy głów w stylizacji na motocyklistę albo inaczej amerykańskiego bikera.
Generalnie taka geneza nie jest zbyt ciekawa czy oryginalna. Jego przygody jako członka OMEGA MEN, też nie były aż tak ciekawe. nie mógł jakoś specjalnie zabłysnąć, stać się numerem jeden. Utknął w swoistym limbo. Tak to trwało do lat 90tych. Twórcy DC comics doszli do wniosku, że potrzebny jest swoisty restart i utworzyli event, zwany "crisis on infinite earths" który w konsekwencji doprowadził do zniknięcia wielu ras albo ich napisaniu od nowa. To spotkało rasę Velorpian i samego Lobo. Nastał rok 1994. do napisania postaci na nowo przystąpił Keith Giffen oraz Alan Grant, a za rysunek wziął się Simon Bisley. Tak oto powstał "Ostatni Czarnianin" Zupełnie nowa historia Lobo. Pierwszy komiks z Lobo wydany w Polsce. 




Przejdźmy do nowej genezy. Velorpianie stali się pokojową rasą Czarnian. Czarnia była rajem na ziemii. Nikt nie chorował, nie było przestępstw, idylla i sielanka, aż nie pojawił się ON Lobo we własnej osobie. W dialekcie rasy Khund oznacza tego, który pożera wnętrzności  i to mu sprawia radość. Przejdźmy dalej.  


    Jego pojawienie było spektakularne, bo odgryzł palec akuszerce, a to był dopiero początek. Sterroryzował szkołę a w końcu w ramach eksperymentu biologicznego stworzył broń biologiczną w postaci miniaturowych insektów, które w bolesny sposób kąsiły i zabijały każdego na planecie, poza Lobo, który był uodporniony. Dlaczego dokonał tak przerażającego ludobójstwa? Dlatego, że chciał być jedyny ze swojej rasy, unikalny. Tak powstał zabójca idealny, dodatkowo posiadający super czuły węch pozwalający wyczuć swoją ofiarę wszędzie, zdolność szybkiej regeneracji a nawet klonowania siebie z kropli krwi(tą zdolność jednak utracił) . Na przestrzeni lat wyszkolił się w posługiwaniu każdego rodzaju bronią czy to nóż czy też karabin laserowy. Do tego zyskał swoją znaną stylówkę na bikera vel. motocyklistę, z charakterystycznym łańcuchem z hakiem. To tyle moi drodzy. Dzięki za uwagę i za dotrwanie do końca o ile wam się udało ;) Trzymajcie, tak wygląda nowy Lobo. Do następnego postu.




 


Lobo-tatuś roku

 Siemka. Postanowiłem napisać o Lobo w perspektywie jego ojcostwa, relacje dzieci z rodzicami bywają różne, buntowniczy okres, wpływ środowi...